niedziela, 30 września 2012

#27 Jesteś Bogiem



Kilka rzeczy przyszło mi do głowy po seansie długo przeze mnie wyczekiwanego Jesteś Bogiem Leszka Dawida. Po pierwsze to, że pokolenie moich rodziców nie zrozumie tego filmu w sposób, w jaki rozumieją go moi rówieśnicy. Przepaść jest zbyt głęboka, więc Magik pozostanie dla nich tylko ćpunem, któremu się we łbie poprzewracało, więc skoczył z okna po zarobieniu paru złotych z rapowania debilnych i wulgarnych zwrotek. Dostrzegam jednak pewną zabawną powtarzalność dziejową. Mam oczywiście świadomość, że porównania za moment użyję bardzo górnolotnego, ale mimo to uważam, że warto w tym przypadku uciec się do przesady. Otóż dla pokolenia moich rodziców (rocznik 1960) Paktofonika to takie same ćpuny grające dekadencką muzykę dla wykolejeńców, jak The Beatles... dla pokolenia rodziców moich rodziców:) Przecież John Lennon i reszta przećpali w życiu kilka ciężarówek narkotyków, ubierali się szokująco dla ówczesnego świata, fryzury nosili (jak na tamte czasy) niechlujne, obnosili się bezczelnie, a słownictwa także używali mało obyczajnego. A muzyka? Hałaśliwa, nie przypominająca w niczym tego, czego słuchało się w czasach młodości moich dziadków. Beatlesi na świecie zresztą, podobnie jak Paktofonika w Polsce, przetarli szlak wykonawcom grającym podobną muzykę. I dokładnie to samo zrobili chłopcy ze Śląska, będąc nagrodzeni za swoją do bólu autentyczną twórczość Frederykiem. Jedną z ważniejszych nagród rodzimej fonografii. To był wielki przełom. Udało im się zmienić kijem bieg rzeki. To samo co, oczywiście na dużo większą skalę, udało się Beatlesom. Oczywiście nie zamierzam się w żadnym sensie ze starszym pokoleniem kłócić, udowadniać im, że PFK to przecież jest sztuka wysoka, że oh i ah, starzy nie rozumieją, bo zacofani. Nie. Głupstwem byłyby takie próby. Kłótnie międzypokoleniowe zawsze były i będą najbardziej bezsensownymi czynnościami na Ziemi. I podobnie moje pokolenie w przyszłości nie zrozumie pokoleń nadchodzących. Już mam pewne trudności obserwując to, czego słuchają 15-latkowie;)

Druga rzecz przychodząca mi do głowy po seansie Jesteś Bogiem jest taka, że każde pokolenie ma swój hymn, i jeśli piosenka Jestem Bogiem ma być hymnem dla tych, którzy jako pierwsi dorośli w autonomicznej Polsce, to najwyraźniej taki jest znak czasu. Mnie muzyka Paktofoniki towarzyszyła dość szeroko na początku wieku (jak to dobrze brzmi!) i przyznam, że znakomicie słuchało się tych bitów i tekstów, mimo że ja za hip-hopem wcześniej nie przepadałem i dziś nadal nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nic poza Paktofoniką (i jej pochodnymi). Oni mieli w twórczości coś zawartego ponad podziałami muzycznymi, jakiś uniwersalny przekaz. Wyjątkową energię i autentyczność. Wygląda na to, że jeśli masz je w sobie, to nie ważne co byś w życiu robił, to w końcu się przebijesz. Ludzie łakną autentyczności i silnych emocji, a w muzyce Paktofoniki słychać było, że rapowali tak, jakby robili to po raz ostatni w życiu.

Znam jak Ty te noce nieprzespane
By nad ranem
Zawikłane kwestie podejść z nowym
Planem jak z taranem
Dokładnie znam to
Mam te same
Myśli skołatane
Znam to, jest mi znane uczucie z tym związane
Co jest grane?
Marzenia niewypowiadane
Zapominane bo nie doczekałem się na zmianę
Przekonanie
Że po którymś ciosie się nie wstanie
Co jest grane?
Czasem głupie pytanie, nie?



Mnie się udało Rahima, Fokusa i Maćka Pisuka (autora scenariusza) poznać osobiście. Z Rahimem robiłem wywiad przy okazji jego trasy z L.U.C-em (promując płytę Homoxymoronomatura). Poza tym, organizowałem też spotkanie w Empiku z Maćkiem Pisukiem, Fokusem i oczywiście Rahimem przy okazji wydania książki "Paktofonika. Przewodnik Krytyki Politycznej". Pomagałem też chłopakom zorganizować koncert promujący tę książkę. Miałem okazję kilka razy rozmawiać z Maćkiem Pisukiem również o filmie, który miał dopiero powstać. Kiedyś, podczas ponad godzinnej rozmowy, opowiadał mi o tym jak książka ma któregoś dnia posłużyć za scenariusz filmowy i jak trwają poszukiwania środków na realizację filmu. Wówczas usiłowałem podsunąć Pisukowi reżysera Grzegorza Lipca ze Sky Piastowskie i temat oboje podchwycili, bo Grzegorz jest fanem Paktofoniki, a Maciejowi nie obca była twórczość filmowa Sky. Niestety do współpracy nie doszło, gdyż scenarzysta był już związany pewnymi zobowiązaniami i tak reżyserem został Leszek Dawid. Koniec końców uważam, że wyszło na dobre, że to nie Lipa zabrał się za historię Paktofoniki, bo obawiałbym się, że charakterystyczny styl Grzegorza przejąłby kontrolę nad dziełem i poprowadził całość w niebezpieczne rejony.

(...) Życie diametralnie inne niż to na ekranie
Walka o przetrwanie
(...) Wprowadza mnie w stan gdzie jest zdecydowanie
Za dużo sytuacji które szybko nużą
Za dużo ruchów które niczemu nie służą
Dużo za dużo akcji które wszystko burzą
Które źle wróżą
Tak jak cisza przed burzą
(...)


A może Lipiec zrobiłby film, jakiego wielu oczekiwało, czyli oparty o wiwisekcję psychologiczną głównego bohatera, z większym naciskiem na proces jego uzależnienia i zabrnięcia w uliczkę, z której nie było już odwrotu? I tu dochodzę do trzeciej rzeczy, która przyszła mi do głowy po seansie. Dobrze się stało, że film przybrał taką postać, jaką zobaczyliśmy na ekranach. Nie wchodźmy Magikowi do głowy. Z filmu dowiadujemy się dokładnie tyle, ile wiadomo z przekazów jego bliskich, rodziny, przyjaciół, współpracowników i mediów. Ani mniej, ani więcej, i niech tak zostanie. Maciej Pisuk zrobił kawał dobrej roboty przygotowując najpierw książkę, a później scenariusz filmowy. Spędził wiele miesięcy z ludźmi z bliższego i dalszego otoczenia Magika, wiele godzin rozmów, ogromne ilości bajtów danych zapisanych na nośnik. Wreszcie z końcowego efektu bardzo zadowoleni są Rahim i Fokus, a to moim zdaniem bardzo dobra wiadomość dla twórców. Aby zadowolić tych, którzy kręcili nosem po seansie, należałoby wiele rzeczy po prostu zmyślić, wyciągnąć wyssane z palca wnioski, które kompletnie mogły nie pokrywać się z rzeczywistością. Dlaczego Magik się zabił? Niech pozostanie to jego tajemnicą. Zresztą film pozostawia widzowi szerokie pole interpretacji, kilka razy delikatnie akcentując ten bolesny aspekt.

Trzeba było myśleć gdy
Po fakcie łzy zalały ci oczy
I tak przez siedem dni
Gdzie ten sen się śni
Tak więc witam Cię dniu z poziomu fotela
Z wnętrzy M3
Witam cię, dniu niewdzięczny
Tu po tej drugiej złej stronie tęczy
Witam bez kwiatów naręczy
Bez zastrzeżeń
Dzień, który przede mną piętrzy
Jeszcze większy
Cień nad światem wewnętrznym
Witam, choć z dnia na dzień bardziej niezręczny
Jest tenże gest nikt mnie nie wyręczy
(...)


Jesteś Bogiem to znakomita ilustracja tamtych czasów. Chyba każdy ma wujka lub ojca, który odpowiadał na wszystkie pytania programu TVP Jeden z dziesięciu, łaknąć oczami pochwał po każdej poprawnie udzielonej odpowiedzi. Wielu też zna sytuację, kiedy to leciał w TV ulubiony program, a trzeba było w tym czasie być gdzieś indziej, więc ustawiało się nagrywanie w odtwarzaczu wideo na konkretną godzinę. Oczywiście informując wszystkich domowników, aby nie dotykali telewizora! Takich smaczków można wychwycić w tym filmie dziesiątki. I na koniec aktorzy. Nieznani, młodzi, doskonale przygotowani do roli. Marcin Kowalczyk, Tomasz Schuchardt i Dawid Ogrodnik idealnie odrobili lekcje. Mimo różnic aparycji w stosunku do oryginałów, mimika, styl mówienia, gesty są na właściwym miejscu i stoją na naprawdę wysokim poziomie. Szczególnie wielkie wrażenie robi Marcin Kowalczyk recytując zwrotki "Kalibra 44" na klatce schodowej, tłumacząc Rahimowi, żeby dawał z siebie wszystko na scenie, oraz moment w którym ekranowy Magik występuje solo przed publiką, która wygwizdała pierwszy występ Paktofoniki na żywo. Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili, pokaż, że się mylili - recytuje w natchnieniu Kowalczyk. Te wszystkie Koty, Adamczyki i wiele innych tuzów polskiego kina, powinno natychmiast zakończyć kariery ze wstydu, że ta trójka młodzieńców pobiła jednym występem cały ich aktorski dorobek!

Chcesz też uwierz
Ja dostarczę Ci tarczę
Może nie wystarczę
Ale będę tuż obok
Prócz ciebie nie ma mnie dla nikogo


8/10