niedziela, 3 marca 2013

#32. Wiosna koncertowa w ZG



W końcu zacznie się coś dziać w tym smutnym mieście, co to się w nim nic nie dzieje. Oczywiście "coś" nie oznacza, że zaraz nie wiadomo ile. I że Zielona Góra przeobrazi za chwilę w artystyczne centrum wszechświata. Nie nie. Tak dobrze nie jest i chyba już nie będzie. Ale dobrze już, starczy już. Nie ma co popadać w zgorzkniałość, bo nie ma ku temu powodów. Ważne, że parę rzeczy jest do posłuchania tej wiosny na tej artystycznej pustyni w Zielonej Górze. I nie piszę tu o obegranych do niemożliwości, nudnych do nieprzytomności i boleśnie oczywistych kapel zasilających każdego roku dni wąsa i kiełbasy miast (Budka Suflera, Lady Pank, Patrycja Markowska) czy równie nudnych i oczywistych kapel uparcie zasilających (od dziesięcioleci) dni kultury studenckiej (Coma, Lao Che, Kult, Happysad, Strachy na lachy czy Hurt).

Jeśli jesteście sympatykami któregoś z wyżej wymienionych zespołów, to doskonale Was rozumiem. Mnie również nie jest obce pojęcie "Guilty pleasure", czyli w tym przypadku poczucia winy wynikającego z odczuwania przyjemności ze słuchania muzyki, która była dla nas kultowa kiedy byliśmy nastolatkami i nie wiedzieliśmy zbyt wiele o życiu. Nie znaliśmy też zbyt wielu zespołów muzycznych, gdyż nie było Internetu. To tak jakby powiedzieć, że lubi się najbardziej ze wszystkich zup na świecie grochówkę, choć w życiu jadło się tylko grochówkę, bez możliwości skosztowania warzywnej, barszczu czy rosołu. Istotnie w kontekście posiadania ograniczonych horyzontów poznawczych i oszczędnego doświadczenia opartego na bazie "polecanek" kumpli ze szkoły (których horyzonty były ciut szersze od naszych) - przykładowa Pidżama Porno rzeczywiście mogła być dla nas obiektem kultu. Dlatego dziś wracamy z nostalgią i tęsknotą do tamtych czasów i słuchanej wtedy muzyki. Stare czasy były dobre, bo byliśmy wówczas młodzi. Muzyka słuchana w tamtych czasach była dobra, bo byliśmy młodzi. Później nastały czasy Internetu i ci bardziej ambitni z nas rozpoczęli poszukiwania na własną rękę. I im większa, im bardziej niestrudzona ta ambicja była, tym lepszych rzeczy mogliśmy doczekać w dziedzinie słuchania muzyki. Polecam więc szukać, no chyba że nie macie czasu, i jeśli jesteście z Zielonej Góry (lub możecie w niej się pojawić) to polecam pójść na skróty i zobaczyć na co ciekawego się wybieram. Oto moja lista dobrych wiosennych koncertów w Zielonej Górze:

24 marca (niedziela)
Kombajn do zbierania kur po wioskach (PL) - 4 róże dla Lucienne

15 kwietnia (poniedziałek)
Aedi (Włochy) - Zielona Jadłodajnia

20 kwietnia (sobota)
Hugo Race (Australia) - Zielona Jadłodajnia

10 maja (piątek)
Plum (PL) - Zielona Jadłodajnia

Maj (dokładny termin nieznany, więc wypatrujcie)
Rykarda Parasol (USA) - Zielona Jadłodajnia

Maj  (dokładny termin nieznany, więc wypatrujcie)
Barbara Morgenstern (Niemcy) - Zielona Jadłodajnia


Wybrać się warto na każdy z tych koncertów, zwłaszcza, że bilety są w rozsądnych cenach (w jakich? poszukajcie sobie), a można przeżyć coś naprawdę wyjątkowego.