Szaleńczy wysyp premier do kin - i co za tym idzie - szaleńczy wysyp kasy z portfeli. Oto moja lista filmów "jak nie zobaczę, to się popłaczę". Bo chociaż wstyd się przyznać, mimo lat na karku, nadal tli się we mnie fanboy.
11 maja - Avengers - Iron Man, Hulk, Kapitan Ameryka, Thor i wszystko jasne. Ten film jest jak Expendables. Nie ważne jaka będzie misja. Nie ważne czy będą dialogi, czy będzie czysta naparzanka. Próżno się nastawiać na głębokie rysy psychologiczne bohaterów i rozterki duchowe. Swoją drogą, twórcy świetnie to sobie wymyślili. Stopniowo prezentować na ekranach każdego herosa osobno, a później baaach i jebudu wszystkich na raz:)
6 lipca - The Amazing Spiderman - trykociarz powraca w nowym otwarciu. Mnie osobiście od zawsze marzyła się trylogia o "Clone Saga", gdzie Peter Parker walczy o życie, które mu ukradziono. Na to pewnie jeszcze długo nie ma co liczyć. Aspekt psychologiczny opasłej historii jest nadto mocny, dosadny. A Spidey na dużym ekranie ma być przecież głównie widowiskowy. Nie ma więc miejsca na wewnętrzne rozterki, czy wiwisekcję. Poza tym cieszy mnie, że nie zobaczymy już Tobey'a Maguire'a. Jak wypadnie Andrew Garfield? Przekonamy się w lipcu.
20 lipca - Prometheus - czyli prequel "Obcego" w reżyserii samego Ridleya Scotta. Ostatnie lata nie były zbyt udane dla Aliena - patrz dwa (żenująco słabe oraz nie ma tego filmu) podejścia do ekranizacji AVP - toteż w końcu należy nam się coś porządnego w tym temacie.
27 lipca - Dark Knight Rises - bardzo odpowiada mi wizja Nolana. Nie bez powodu jako jedyny stanął przed szansą zakończenia trylogii nietoperza (Schumacher'owi i Burtonowi się nie udało, choć różnica jest taka, że ten pierwszy został wywalony na zbity pysk, za strywializowanie legendy DC, a ten drugi w tajemniczy sposób zniknął z pola widzenia). O ile Burton prezentował podejście teatralne, Schumacher przesadnie popkulturowe, to Nolan wybrał sposób realistyczny. Oczywiście na tyle realistyczny, na ile Batman realistyczny być może. Scarecrow i Joker byli mocnymi adwersarzami Człowieka Nietoperza. Teraz czas na kogoś kto będzie godzien zakończenia tej historii. I Bane się do tego nadaje. Oczywiście Bane komiksowy (wybitnie inteligentny przeciwnik), a nie taki jakim pokazał go Schumacher (jako pierwszej wody debila).
17 sierpnia - Expendables - Jason Statham , Sylvester Stallone, Bruce Willis, Arnold Schwarzenegger i wszystko jasne. Ten film jest jak Avengers. Nie ważne jaka będzie misja. Nie ważne czy będą dialogi, czy będzie czysta naparzanka. Próżno się nastawiać na głębokie rysy psychologiczne bohaterów i rozterki duchowe. Swoją drogą, twórcy świetnie to sobie wymyślili. Stopniowo prezentować na ekranach każdego herosa osobno, a później baaach i jebudu wszystkich na raz:)
26 października - Skyfall - 007 wraca, i tym razem trzeba było czekać aż 4 lata. Czekałem, bo lubię smutnego Craiga. Jego Bond nie jest dżentelmenem (Brosnan). Nie jest też dowcipny (Moore). Również ma gdzieś, czy Martini jest wstrząśnięte czy mieszane (Connery) - może być przecież piwo. Albo nie ważne co, byleby sponiewierało. Craig Bondowski jest mordercą. Twardzielem. Bezdusznym i bez uczuć. I dokładnie takim był Bond z książek Iana Fleminga. No i tym razem adwersarz nie byle jaki.
28 grudnia - Hobbit - chciałbym, żeby Jackson wziął kiedyś na warsztat Wiedźmina. Na razie jednak pocieszę się prequelem Władcy Pierścieni, do którego zresztą długo nie mogłem się przekonać. Przekonałem się dopiero oglądając 14 godzinną wersję trylogii, tak po godzince dziennie. Wchodzi jak złoto. Jako serial zupełnie inaczej się to ogląda. Geniusz, rozmach, epik!
Do zobaczenia w kinie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz